Obserwatorzy

czwartek, 19 lipca 2018

211. Testowanie z trnd- obiadki Bobovita

Witajcie.

Na wstępie dziękuję za miłe słowa pod poprzednim postem. Cieszę się, że pomimo mojej nieobecności zaglądacie na mojego bloga, który już mocno zarósł pajęczynami. :)

Dzisiaj wpadam do Was nie jako hafciarka, a tester. W sumie tym razem testerką stała się moja córeczka. Jak już wiecie jestem członkiem kilku platform : EveryDay Me, Streetcom oraz trnd, i po dłuższej nieobecności udało mi się załapać do kolejnej kampanii. A mianowicie otrzymałyśmy zestaw obiadków Bobovita.

Po ukończeniu przez Alicję 4 miesiąca zaczęłam rozglądać się, czytać etykiety produktów dla dzieci, aby choć trochę zaznajomić się z tematem i dobrze podejść do rozszerzenia diety. Pomocne były dla mnie też rady szwagierki, która ma dwójkę starszych dzieci i pewne doświadczenia w tej kwestii. Jako, że warzywka na ogrodzie dopiero zaczynały wzrastać, dla mnie jedynym słusznym wyborem było wspomaganie się słoiczkami. Bałam się podawać dziecku to co oferują nam sklepowe działy warzywno- owocowe. Zaraz po tym jak Alicja zaczęła poznawać nowe smaki dostałyśmy informację o dostaniu się do projektu. :) Idealny moment, bo ile można jeść indyka.


Na początku lipca dotarła do nas taka paka:



I mega zdziwienie, że to wszystko dla niej:





A, że moje dziecko ma nieposkromiony apetyt (dała już o tym znać w szpitalu zaraz po urodzeniu) chciała zaczynać od największej porcji:




Na pierwszy ogień poszła zupka dyniowa z królikiem:


Następnie jarzynowa z cielęcinką:



Po kilku dniach przeszłyśmy na wyższy poziom i smakowałyśmy pierwszy obiadek. I tu obie zostałyśmy zaskoczone, bo nie było zmiksowanej papki, a kawałki. Chwila konsternacji i mała "wciągnęłą" jarzynki z łososiem w pomidorach. Nawet rączki poszły w ruch.





Na koniec sięgnęłyśmy po nowość- zupkę warzywną z cielęcinką, ale wzbogaconą o kukurydzę i groszek. I tu pojawił się dylemat: zjeść grzechotkę czy zupkę. To drugie zwyciężyło. :) A na koniec uśmiechnięta, najedzona buzia.






Wszystkie otrzymane dania Alicja zjadła z takim samym smakiem. Zarówno cielęcina, królik czy łosoś przypasowały do jej gustu. A ja wierzę, że mięsa i ryby w nich zawarte nie zaszkodzą nigdy żadnemu dziecku. Niestety w moim mieście trudno jest dostać świeży filet wartościowej ryby czy jakieś inne mięso niż wszechobecna wieprzowina, wołowina czy drób. A królika tylko w Lidlu widziałam. :) I też się zastanawiam czy to dobry wybór. Może macie jakieś zdanie na ten temat?

Wybierając produkty dla dziecka kieruję się przede wszystkim składem. Im prościej tym lepiej. :)

Podsumowując- mam dwa zastrzeżenia co do zawartości słoiczków. Po co dodawane są skrobia kukurydziana i zagęszczony sok cytrynowy? Doczytałam i dowiedziałam się, że nie szkodzą, ale po co??? I drugie: za mało mięsa i ryb!!! Nie oszukujmy się- słoiczek, w którym jest zaledwie 8% mięsa lub ryby troszkę kosztuje. Gdyby tak posiedzieć i policzyć to strasznie dużo płacimy za warzywa, które jak wiadomo są tanie. Za taką cenę oczekiwałabym bogatszej zawartości. Na szczęście u nas goszczą sporadycznie i są alternatywą na "czarną godzinę". "Siedząc" :) na "urlopie" :) mam mnóstwo czasu na przygotowywanie posiłków samodzielnie.

A żeby nie było, że u nas tylko warzywa, mięso i ryby...



#mniam #bobovita #nowościbobovita #trnd #testujemy


Pozdrawiam wszystkie mamusie i nie tylko.




2 komentarze:

  1. Moja córka uwielbiała słoiczki, prawda że skład mają mizerny, te obiadkowe, bo owocowe są całkiem całkiem. Nikoś nie znosi słoiczków xD już próbowaliśmy wszystkich firm, kończy się pluciem i wielkimi gorzkimi żalami. Jak prawdziwy synuś mamuni, kocha tylko jej kuchnię xD.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ania ryb w naszym mieście masz pod dostatkiem tylko czy one są wskazane dla takich maluszków? A odnośnie królika to jest najczystszym i mega zdrowym mięsem nie tylko dla dzieci bo przecież nie ładuje się w nie antybiotyków. W naszej miescinie jest ogrom ludzi, którzy hoduja króliki. Z Lidla nie polecam.

    OdpowiedzUsuń