Choć rozstrzygnięcie zabawy nastąpiło jeszcze w sierpniu i nagroda jest już dawno u zwyciężczyni (pomimo delikatnego opóźnienia z mojej strony ) dopiero dzisiaj zabrałam się do jej prezentacji.
Dla przypomnienia: candy zostało zorganizowane z okazji 200- ego posta na moim blogu i w drodze losowania zwyciężczynią została Ania z bloga Rękodzieło z nici i szmatek. Z tego co Ania pisała nagroda przypadła jej do gustu i choć tworzy cudeńka materiałowo- niteczkowe, mam nadzieję, że niebawem ujrzymy piękne prace z wykorzystaniem papierowych przydasi.
Pozdrawiam Was serdecznie. :)
Obserwatorzy
środa, 29 listopada 2017
205. Wędrująca książka u Kornelii
Witajcie.
Na początku maja na blogu Kornelii po raz kolejny zapisałam się do zabawy "wędrująca książka".
Miałyśmy okazję przeczytać "To się da!" autorstwa Anny Sakowicz- kontynuację losów Joanny i jej bliskich. Tak jak pierwszą część czytało się bardzo szybko i przyjemnie.
Książka przyleciała do mnie od Marioli z bloga Krzyżykowy szał.
Ja po przeczytaniu wysyłałam pozycję do Cecylii z bloga Cecylia rodzina i dom.
Kornelio dziękuję Ci za możliwość dołączenia do zabawy i przeczytania tej świetnej lektury. Z niecierpliwością czekam na ostatnią część trylogii. :)
Na początku maja na blogu Kornelii po raz kolejny zapisałam się do zabawy "wędrująca książka".
Miałyśmy okazję przeczytać "To się da!" autorstwa Anny Sakowicz- kontynuację losów Joanny i jej bliskich. Tak jak pierwszą część czytało się bardzo szybko i przyjemnie.
Książka przyleciała do mnie od Marioli z bloga Krzyżykowy szał.
Ja po przeczytaniu wysyłałam pozycję do Cecylii z bloga Cecylia rodzina i dom.
sobota, 18 listopada 2017
204. Zaległości ciąg dalszy
Witajcie Moi Drodzy.
Oj dawno mnie tu nie było. Oj dawno. Niemal 3 miesiące nieobecności na blogu skutkują masą zaległości. Postaram się choć troszkę je nadrobić, ponieważ zaraz sama się w tym nie połapię.
Mimo tego, że dawno tu nie zaglądałam to nie oznacza to, że tak do końca próżnowałam.
Jakoś na początku ciąży zostałam poproszona o wyhaftowanie metryczki dla nowo narodzonego braciszka Amelki, dla której haftowałam TEN obrazek. Zamawiająca życzyła sobie, aby oba obrazki były zbliżone wielkością oraz były podobnie oprawione, choć po tylu latach ciężko było przypomnieć sobie jak wyglądał dokładnie tamten obrazek. Przyznam się bez bicia, że haftowanie szło mi jak krew z nosa. Nie potrafiłam skupić się na dłużej przy tej pracy. W końcu w sierpniu udało mi się ukończyć metryczkę, a prezentowała się tak:
Również w naszej rodzinie na świat przyszedł mały człowieczek. W sierpniu odbył się jego Chrzest Święty, a mój mąż był ojcem chrzestnym. Dosłownie w ostatniej chwili powstała dla małego taka oto pamiątka, którą dołączyliśmy do prezentu.
A któregoś wieczora postanowiłam pobawić się w robienie świeczników ze słoiczków po jogurtach, które zalegały mi w szafce. Do ich zrobienia wykorzystałam koronki, sznurek jutowy oraz szablony, które wg instrukcji służą do kolorowania. Ja jednak postanowiłam je wykorzystać inaczej. (zdjęcia fatalne, bo robione nocą)
I to byłoby na tyle moich wypocin. :) Niestety karteczek nie udało mi się nadrobić i raczej nie uda mi się to już w tym roku. Obawiam się, że w przyszłym przy małym dziecku tym bardziej. Z tego miejsca pragnę podziękować Uli i Ani za prawie 1,5 roku wspaniałej zabawy i przepraszam, że nawaliłam.
Ponadto udało mi się przeczytać kilka ciekawych pozycji, które szczerze polecam.
Na dzisiaj to byłoby na tyle. W najbliższych dniach postaram się nadrobić resztę zaległości, bo aż wstyd.
Do kolejnego spotkania. Pa pa pa .
Oj dawno mnie tu nie było. Oj dawno. Niemal 3 miesiące nieobecności na blogu skutkują masą zaległości. Postaram się choć troszkę je nadrobić, ponieważ zaraz sama się w tym nie połapię.
Mimo tego, że dawno tu nie zaglądałam to nie oznacza to, że tak do końca próżnowałam.
Jakoś na początku ciąży zostałam poproszona o wyhaftowanie metryczki dla nowo narodzonego braciszka Amelki, dla której haftowałam TEN obrazek. Zamawiająca życzyła sobie, aby oba obrazki były zbliżone wielkością oraz były podobnie oprawione, choć po tylu latach ciężko było przypomnieć sobie jak wyglądał dokładnie tamten obrazek. Przyznam się bez bicia, że haftowanie szło mi jak krew z nosa. Nie potrafiłam skupić się na dłużej przy tej pracy. W końcu w sierpniu udało mi się ukończyć metryczkę, a prezentowała się tak:
Również w naszej rodzinie na świat przyszedł mały człowieczek. W sierpniu odbył się jego Chrzest Święty, a mój mąż był ojcem chrzestnym. Dosłownie w ostatniej chwili powstała dla małego taka oto pamiątka, którą dołączyliśmy do prezentu.
A któregoś wieczora postanowiłam pobawić się w robienie świeczników ze słoiczków po jogurtach, które zalegały mi w szafce. Do ich zrobienia wykorzystałam koronki, sznurek jutowy oraz szablony, które wg instrukcji służą do kolorowania. Ja jednak postanowiłam je wykorzystać inaczej. (zdjęcia fatalne, bo robione nocą)
I to byłoby na tyle moich wypocin. :) Niestety karteczek nie udało mi się nadrobić i raczej nie uda mi się to już w tym roku. Obawiam się, że w przyszłym przy małym dziecku tym bardziej. Z tego miejsca pragnę podziękować Uli i Ani za prawie 1,5 roku wspaniałej zabawy i przepraszam, że nawaliłam.
Ponadto udało mi się przeczytać kilka ciekawych pozycji, które szczerze polecam.
Na dzisiaj to byłoby na tyle. W najbliższych dniach postaram się nadrobić resztę zaległości, bo aż wstyd.
Do kolejnego spotkania. Pa pa pa .
Subskrybuj:
Posty (Atom)